Minął już ponad miesiąc od maratonu. Najwyższy czas na małą relację. Zapraszam!
Absurdalne początki
Swoją przygodę z myśleniem na serio o maratonie zaczęłam w
październiku tamtego roku. W głowie pojawił się nowy cel- przebiegnę maraton, nie doczołgam się
do mety lub dojdę, ale o własnych siłach przebiegnę. Jak pisałam wcześniej doświadczenia miałam skromne: jeden półmaraton i sporo wyleczonych kontuzji. Do dziś
pamiętam jak kilku osobom ponad pół roku temu mówiłam o swoich planach. Reakcje były różne, z reguły kończyło się na lekko drwiącym
uśmiechu. Znam go doskonale, większość moich marzeń jest tak odbierana, ale w sumie nic nie motywuje bardziej jak absolutny brak wiary szarych ludków.