Dlatego, dziś, chwilowo żegnam się z blogiem. Zrodził się z miłości do pisania i chęci dzielenia się moim spojrzeniem na świat. Tak naprawdę założyłam go po to, by kiedyś napisać i podzielić się z Wami, że spełniło się wielkie, jak nie największe marzenie życia.
Po drodze, przypadkiem spełniły się setki innych.
To najważniejsze też. To dla niego poświęciłam dużo. To o nie walczyłam 1553 dni.
Dostałam się na medycynę. Będę lekarzem. Kiedyś.
Dziś jestem niewyspaną. przytłoczoną i przerażoną studentką 1 roku, ale też niezwykle szczęśliwą , przyszłą 'doktor Fioną'.
Dlatego znikam.
Zostawiam Was z tym, co teraz motywuje mnie do nauki i co mam nadzieję zaprowadzi mnie... do kolejnego spełnionego marzenia. Celu tak odległego, nierealnego i ... tak cholernie wymagającego, że aż prosi się, by racjonalnie się poddać. Oszczędzić sobie trudu.
Nie jestem i nie będę racjonalistką, a ponieważ się nie poddaje, nie pozostaje mi nic innego, jak dokonać tego... (nie)możliwego.
"Tylko niemożliwe warte jest wysiłku".
Wracam do nauki. Bochenek czeka.
Fiona